O mnie...
Pochodzę z Gór, ale nie tych, co myślicie. Góry to taka mała wieś koło Pasłęka, koło Elbląga, kolo Gdańska:) Jestem najstarsza z czwórki rodzeństwa, a moi rodzice ciężko pracują, żebyśmy "wyszli na ludzi".
Malować lubiłam zawsze. Początkowo wyżywałam się na ścianach pokoju rodziców. Namawiałam też do tego czynu młodszą siostrę, na którą ewentualnie mogłam wszystko zwalić.
Szkoła podstawowa minęła mi pod znakiem wytężonej nauki i dobrego zachowania. Właściwie to udzielałam się humanistycznie, więc podjęłam decyzję o zostaniu prawnikiem. I z takim zamiarem szłam do liceum. Ale cóż, wszystko się zmienia. W końcu osiadłam w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. Jak na prymuskę przystało, przecierałam sobie drogę na studia. Moim celem była medycyna. Malowanie odeszło na plan dalszy, bo przecież to nie jest żadne konkretne zajęcie. I cóż się stało? Na medycynę się nie dostałam. Może pech, a może los? Za to świetnie poszły mi egzaminy na Architekturę Krajobrazu na SGGW. Wybrałam ten kierunek w ostatniej chwili. A tak żeby coś jeszcze mieć w zanadrzu...
Do Warszawy ruszyłam w 1999 roku. U boku miałam mężczyznę, z którym, jak się później okazało, jestem po dziś dzień i nie zamierzam tego zmieniać.
Architektura Krajobrazu to był strzał w dziesiątkę. Nie siedziałam tylko przed książkami. Musiałam dużo czasu spędzać w terenie, na wyjazdach, wokół miałam powietrze, a jednocześnie wiedziałam, że do czegoś dążę.
Ten świat pochłonął mnie całkowicie. Poznałam to, czego wcześniej nie zauważałam. A przecież pochodzę ze wsi. Tam miałam na co dzień rzeczy, o których teraz się uczyłam. Jak dziwne potrafi być życie. Doceniłam moje korzenie dopiero, jak mi ich zabrakło w wielkim mieście! Doceniłam, co to znaczy czuć swobodę oddechu, tworzyć piękno, z którego ktoś się cieszy, dostrzegać świat, który nas otacza, patrzeć, jak rośnie moje własne dzieło.
Ogrody, zieleń, roślinność, mijający czas... Tym zajmuję się i dziś. A MayOla Garden to tylko sformalizowanie moich marzeń i dotychczasowej pracy...